Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/255

Ta strona została przepisana.

pliwości: książę Razza i jego poufałe zachowanie się względem Orliczówny, nareszcie napad Aury, co Malecki mógł sobie tłumaczyć wybuchem kobiecej zazdrości. Miotał się więc, nie mogąc znaleźć dla swej myśli stałego i logicznego łożyska.
Pewnego poranku usłyszał imię, szeptem wymówione przez gorączkującą wciąż Halinę.
— Anselmo...
Nie wiedział co to miało oznaczać, ale natychmiast zatelefonował do wszechwiedzącego w Pekinie Wolfa.
— Anselmo... Anselmo... — odezwał się Niemiec. — Zaraz... A, już wiem! Jest to książę Razza, rzymski arystokrata. Kiedyś przyłączył się do nas podczas jednej z naszych wycieczek. Przypomina sobie pan? Taki wysoki, piękny mężczyzna?
Malecki natychmiast przerwał rozmowę i wybiegł do swego pokoju. Nie zdając sobie sprawy z tego, co nim kieruje, napisał krótki list, zamaszystem, energicznem pismem, włożył do koperty i na niej wypisał adres „Książę Anselmo di Razza-Modena. Willa Hrabiego del Romagnoli“.
Zadzwonił i posłał służącego z listem. Chodził po pokoju ze ściągniętemi brwiami i zaciśniętemi pięściami, od czasu do czasu wyrzucając słowa:
— Będę się bardzo starał... dobrze obmyślone! Zobaczymy czy wytrzyma głowa greckiego boga... Będę się starał!