Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

zawsze, nazawsze! Przed nami praca na swojej, wolnej ziemi!
Schwycił jej rękę i przycisnął do niej gorące czoło. Łzy miał w oczach.
— A co dla mnie? — rzucił ciche pytanie i czekał.
Orliczówna długo milczała. Wreszcie poruszyła się i pochyliła ku niemu radosną i szczęśliwą twarz.
— Miłość... — szepnęła tak cicho, że nie sam Malecki, lecz serce jego usłyszało, bo uszczęśliwione i wdzięczne kołatać mu zaczęło w piersi gwałtownie.


KONIEC.