Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/31

Ta strona została przepisana.

misenu“. Odchodzili zasypywani kwiatami i najlepszemi życzeniami, gdyż sprytne i wprawne w intrydze miłosnej gejsze rozumiały całą grę, odbywającą się przed ich oczyma, i pocichu szeptały do siebie, wskazując na Maleckiego, a nawet pokryjomu płakały nad jego losem. Gdy przychodzili znowu, spotykały ich słowa:
— Siba-rak-ko! Dawno nie widzieliśmy się!
Któraś z bardziej śmiałych gejsz podchodziła do Maleckiego i podawała mu wachlarz otwarty, a w chwili gdy dotykał go, zamykała i, pytając, patrzyła mu w oczy. Malecki znał tę milczącą mowę wachlarza, więc uśmiechał się tylko smutno i zwracał dziewczynie otwarty wachlarz. Odpowiadał w ten sposób na pytanie gejszy, że serce jego nie jest nasycone miłością i, jak kwiat rozchylony, wciąż oczekuje.
Zwiedzili całą Japonję, byli nawet w północnym Hakodate i podróżowali po wyspie Hokkajdo. Tu kiedyś odwiedzili małe miasteczko Otaru, gdzie pozostała stara, z belek cedrowych wzniesiona świątynia miłości. Hrabina dowiedziała się o istnieniu legendy, opiewającej, iż miłość będzie nagrodą dla tego mężczyzny, który przekona mnichów, aby pozwolili ukochanej pozostać w świątyni od zachodu słońca do północy, podczas, gdy sam będzie stał nieruchomo przy kamiennym posągu bogini w niewielkim gaiku sosno-