Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/34

Ta strona została przepisana.

— Niech pani na chwilę jedną pomyśli o mnie i zechce mnie wysłuchać!
Hrabina podniosła na niego swoje piękne oczy i zawołała:
— O, coś poważnego?!
— Tak, pani, dla mnie jest to rzeczą poważną, dla pani — nie wiem. Kocham panią i dłużej już tak żyć nie mam sił! Muszę wiedzieć, muszę wiedzieć prawdę!
— Jaką prawdę? — zapytała, podnosząc ramiona, hrabina.
— Czy pani porzuci swego męża i stanie się moją żoną?
— Nigdy! — wybuchnęła hrabina.
— Nigdy? — przeciągnął Malecki. — A więc poco ta gra? Do czego pani zmierza?
— Pan się dowie z czasem...
Malecki wstał, przeszedł się po pokoju i szepnął:
— Ja dłużej czekać nie będę! Muszę dziś mieć od pani odpowiedź.
— A gdybym jej nie dała?
— Wiem co zrobię...
— Grozi mi pan?
— O nie! Nie jestem przyzwyczajony grozić kobietom, pani...
— Więc co pan zrobi? Zastrzeli się pan?
Malecki spojrzał na nią badawczo i dojrzał w jej