Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/53

Ta strona została przepisana.

ża kanału, łączącego Szanchaj ze starym Suczou, można dostrzec cały szereg dużych domów o dyskretnie zapuszczonych roletach i drewnianych „jalousies“. Na drzwiach wchodowych błyszczą mosiężne tablice z napisami: „Madame Rose, „Miss Marguarett“ i t. p. Nie są to domy, gdzie w niedawne czasy wieczorami zapalano czerwone latarnie, jako emblemat upadku i niebezpieczeństwa społecznego, lecz być może są to jaskinie jeszcze większej zbrodni. Wszystkie te M-me „Rose“, Marguarett i inne wyszukiwały w tłumie cudzoziemskiej kolonji przystojne, czasem piękne kobiety, które przybyły do Szanchaju na poszukiwanie szczęścia w postaci uczciwej pracy lub małżeństwa, albo też Rosjanki, które zostały wygnane z ojczyzny przez rewolucję, zapraszały je do siebie, do swoich z przepychem urządzonych apartamentów, dawały przytułek, ubierały, okazywały współczucie, pewnego zaś wieczoru żądały zwrotu kosztów lub sprzedania się panom, przybywającym tu po teatrze, ruletce i dancingach na butelkę szampana, na filiżankę kawy z nieodstępnym Cherry-Brandy, lub włoską Strega... Kobiety nie miały wyjścia, i tajemnicze domy na Sooehow Road robiły nowe cenne nabytki w postaci pięknych, a nieszczęśliwych cudzoziemek, chciwych a namiętnych żydówek. Przed domy o przysłoniętych zawsze oknach zajeżdżały w dzień i w nocy bogate sa-