Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/76

Ta strona została przepisana.

— Dziwi mię, Auro, że list do męża dałaś mi do przeczytania, a ten drugi odrazu zakleiłaś! — rzekł ponurym głosem Malecki, podnosząc ramiona.
Hrabina cisnęła papieros do popielniczki, stojącej przy biurku.
— Czyż jestem obowiązana podlegać kontroli pana? — spytała z wyzywającym ruchem głowy.
— Nie! — odpowiedział, czując, że znowu coś zaszło, co czyni boleśnie naprężonym ich stosunek. — Przepraszam panią, — zapomniałem się. Nie mam żadnej pretensji...
— Niezmiernie mnie to cieszy! — szepnęła z dziwnym uśmiechem. — Chodź, mały Jaksy-boy! Chodź!!
Wyszła, nie obejrzawszy się nawet na Maleckiego. On nie poszedł za nią. Usiadł z powrotem i zaczął czytać gazetę. Spojrzał na pierwszą stronę i przekonał się, że była to jakaś stara gazeta.
— Dziś Daily-News przyjdzie! — przypomniał sobie nagle, spojrzawszy na zegarek i szybko wyszedł. Nie wchodząc do swego pokoju, kazał portjerowi przynieść laskę i kapelusz i, wziąwszy samochód, pojechał w stronę placu wyścigowego. Zbliżając się do miejsca, dojrzał znajomą. Stała z niewielką teką pod pachą. Spostrzegła Maleckiego, powitała go wesołym uśmiechem i zawołała:
— Nie zawiódł „Daily News!“ Przybył! Proszę!