Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/83

Ta strona została przepisana.

— Przyjrzyj się oczom tych kobiet! Tym ponurym, bacznym, rozumiejącym i bezczelnie bezwstydnym oczom! Patrz jak oglądają mężczyzn. Robią to tak, jak robią nasi mężczyźni w stosunku do kobiet. Chińska kobieta przed wiekami już powiedziała mężczyźnie wszystko, co można wymyślić, wymarzyć i wypowiedzieć w miłości, uniesieniu, namiętności, rozpuście! Wszystko!... Nic już jej nie pozostało!...
— Smutny los! — uśmiechnął się Malecki.
— A jednak wymyśliła coś nowego, co porywa mężczyzn — ciągnęła dalej Aura. — Obandażowała sobie nogi, pokaleczyła je, wykręciła potwornie, zdeformowała, stała się kaleką, niezdolną do chodzenia i pracy, istotą, poświęcającą się wyłącznie miłości. Dla mężczyzny wykreśliła siebie z liczby istot, walczących o byt, i oznajmiła samcom: „Jestem oddana płomiennej bogini miłości lub mrocznej bogini śmierci. Rzuć mnie w objęcia tej lub tamtej... Jednak obawiaj się zemsty obydwóch, jeżeli ofiara moja nie będzie oceniona. Chińska kobieta zasugestjonowała mężczyznę i zawładnęła nim. Ten barbarzyńca, zabijający swoją żonę o zwykłych stopach, mdleje ze wzruszenia, widząc małe, podobne do kozich kopytek, pantofelki kapłanek miłości.
— Cała teorja, osobny kult! — zdziwił się Malecki, patrząc na potworne kalectwo chińskich heter.
Pewnego wieczora hrabina zapragnęła pojechać