Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/87

Ta strona została przepisana.

nie, wzbudzone okazanem jej współczuciem. Aura rozumiała jednak, że dość najmniejszego zbliżenia a zainteresowanie to łatwo przejść może w głębsze i poważniejsze uczucie.
— A Malecki? Jak on będzie się zachowywał względem artystki? — pytała siebie Aura. — Śliczna i świeża jest ta różowa, złotowłosa dziewczyna, z niebieskiemi, czystemi oczami. Jest artystką, ma temperament bujny, tryskający z pełnych, trochę zmysłowych warg. Jest stanowcza, bo ma taki określony podbródek, ostre równe zęby i umie je mocno zaciskać... Zobaczymy... zobaczymy...
Gdyby Malecki mógł w tej chwili zajrzeć do duszy swej zachłannej kochanki, nie dopuściłby nigdy, aby Halina Orliczówna przestąpiła próg pałacu hrabiego Hieronimo del Ramagnoli w Pekinie, lecz dusze ludzkie są tajemnicze i zagląda w nie tylko Bóg lub Szatan.
— Panu Maleckiemu wypada spędzić dłuższy czas w Chinach. Zmuszają go do tego różne sprawy i interesy. My więc razem z panią wykorzystamy jego piękny i rzadki talent na cele dobroczynne.
Temi słowami Aura rozproszyła wątpliwości Orliczówny.
Malecki powrócił do loży, niosąc dwa prześliczne bukiety róż. Czerwony, jak płomień, podał hrabinie, drugi biały — artystce.