Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/95

Ta strona została przepisana.

zabudowania dawnych cesarskich spichrzów, położonych na terenie, przylegającym do muru.
Malecki minął park, przeciął ulicę Tun-Czin-Men i nareszcie na lewo i na prawo zauważył obszerne place, porośnięte staremi grabami i jaworami, otaczającemi piękne świątynie. Zatrzymał się i zaczął zdaleka przyglądać się budynkom. Czuł się zmęczony, chciał wypocząć, więc wszedł do gaiku i usiadł na dużym kamieniu.
Oprócz Maleckiego znajdował się tu jeszcze jakiś europejczyk. Ubrany w biały płócienny kitel, ciężkie buty turysty i żółte getry, staruszek siedział i coś pisał.
Zauważył Maleckiego i zaczął mu się przyglądać. Nareszcie podszedł i zdjął słomkowy kapelusz. Małecki odpowiedział na ukłon nieznajomego.
— Pan z pewnością po raz pierwszy w Pekinie? — zapytał po angielsku.
— Tak panie! — odparł Malecki.
Nieznajomy uśmiechnął się i zaczął przecierać okulary.
— Pozwoli się pan przedstawić. Nazywam się Gustaw Wolf, jestem historykiem i archeologiem, mieszkam tu już około dwudziestu lat. Znam tu wszystko na wylot. Jeżeli pan chce, pokażę mu coś niecoś w stolicy dawnego imperjum, najbardziej tajemniczego i nieznanego na kuli ziemskiej.