Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/98

Ta strona została przepisana.

wo i ze znajomością rzeczy opowiadał Maleckiemu historję tego potwora.
— Cesarz Czin-Lung kiedyś wyśnił sobie tego boga, który, jak twierdził „Syn Nieba“, znajdować się miał w małym klasztorze, gdzieś na granicy chińsko-tybetańskiej. Jeden z uczonych mnichów był posłany do poszukiwania i, istotnie, po kilku latach, wynalazł boga w małej kaplicy w okolicach jeziora Koko-Nor. Pokazał miejscowym mnichom pismo władcy, zabrał posąg, przywiązał sobie za plecami i poniósł. W tej dobie wybuchła wojna pomiędzy Chinami a Mongolją.
Mnich był zmuszony wkroczyć w granice Rosji, lecz tu napotykał dużo trudności z powodu nieznajomości języka. Zaczął się forsownie uczyć, lecz nie szło mu to. Mnich był w rozpaczy. Naraz we śnie ujrzał swego „boga“, który napisał na ścianie słowa:
„Nie bój się i idź!“
— Więc też nad ranem spełnił wolę posągu i poszedł.
Od tej chwili „bóg“ mu dopomagał. Zaczęło się od tego, że mnich raptownie zaniemówił, gdy zaś potrzeba było rozpytać o drogę, lub coś nabyć — ustami jego przemawiał drewniany posąg, uwiązany na grzbiecie mnicha. W kieszeni zaś niezwykłego podróżnika pozostawała nigdy nie zmniejszająca się ilość pieniędzy. W ten sposób mnich doszedł do Pekinu ze swo-