bejrzał, pobladł, jak chusta, chciał się przeżegnać; lecz potém plunął, zachychotał, skoczył do kolasy i ruszył galopem! a grzmotny trzask z bicza zagłuszył i głosy dzwonów i organów, i poprzestraszał puszczyki pod kościelną strzechą, które z dziur swych wypadłszy, złowrogo załopotały skrzydłami nad bezbożnika głową.
Ćma gości była na uczcie w pałacu; a poczciwy nasz proboszcz, całą noc we łzach na modlitwie spędził, prosząc o zmiłowanie Boże dla duszy starościca, którego on z grzechu pierworodnego obmył, i modlić się uczył; a dzisiaj, wzgardliwie był wypędzony prawie z pałacu, gdy przyszedł z rodzicielską radą, by solenizant odłożył hałaśliwą ucztę na potém, i nie gorszył poczciwych ludzi huczną biesiadą trzeciego dnia wielkiego postu!
Nazajutrz, o świcie, poszedłem według zwyczaju dzwonić na Anioł Pański; ale mój mocny Boże! cóżem na cmentarzu znalazł!.. Jak raz na mogile starosty, nieszczęsny syn jego leżał rozciągnięty, z obłąkanemi oczyma, z wybladłą twarzą, z rozczochranym włosem, ze zbroczonemi zapiekłą krwią ustami, cały przemokły na słocie, skostniały na chłodzie i zwalany błotem!...
Przerażony tym straszliwym widokiem, zapomniawszy o dzwonach, na gwałt wołając, rzuciłem się czém prędzéj do plebanji, zbudziłem proboszcza i zakrystyana, skoczyliśmy na cmentarz, i obumarłego prawie starościca, na własnych rękach zanieśliśmy do pałacu.
W pałacu, i wszystka służba po kątach, i muzykanci na swoich ławkach, i wszyscy goście u godowego stołu spali jak zabici, jakby ich kto obniósł świeczką z trupiego szpiku! W komnatach walały się butelki, kielichy i karty; stały dukatami zawalone stoły, a w srebrnych świecznikach jarzęce świece, topniejąc nieucierane, kapały na
Strona:Antoni Pietkiewicz - Gość z grobu.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.