Najjaskrawiej bijącą w oczy spostrzegacza i dla tego najbardziej wyzyskiwaną w powieści stroną wiejskiej gospodarki żyda — jest jego „karczmarowanie”. Wiele się więc mówi o spajaniu, o szacherce przy rachunkach, z którymi włościaninowi idzie nie tęgo, zwłaszcza po kieliszku, o dolewaniu wody i t. d. Niewiele kto jednak zwracał uwagę na to, jakich środków używa żyd, żeby się we wsi utrzymać „na stanowisku”.
Prawodawstwo dzisiejsze zabrania żydom szynkowania, a jednak niema ludniejszej wsi bez żyda-karczmarza. Czem się to dzieje? Naturalnie, że mogliby coś o tem powiedzieć stróże prawa, my wszakże zwrócimy uwagę na inną stronę. Żyd-karczmarz ma zawsze kogoś, kto jest fikcyjnym właścicielem „interesu”. Rolę tę, jak np. w znanej mi wiosce, spełnia jeden z najuboższych gospodarzy, za co pobiera 5 rs. rocznie. Suma ta jest stosunkowo nieznaczną i włościanin nie omieszkałby wziąć więcej, gdyby nie to, że winien żydowi znaczną kwotę. Z tej więc strony karczmarz jest zabezpieczony najzupełniej.
Pozostaje jednak cała wieś, która, wiedząc o nielegalnem położeniu karczmarza, mogłaby dużo zaszkodzić; żyd więc płaci dobrowolny podatek „za milczenie” po rublu rocznie na chatę. Zdawałoby się, że cała ta sprawa kosztuje go około 40 rs. (w wiosce jest 30 parę chat); tymczasem ten podatek ochronny jest najczystszą fikcyją — i tu dopiero w całej jaskrawości odkrywa się genijalna, zdziercza polityka małego świata. Żyd nie wypłaca podatku pieniędzmi, lecz wódką. Nie dość na tem, wódki tej nie wydaje włościaninowi jednorazowo, lecz częściowo, biorąc od niego o jakie 5—10 kop. mniej za każde „wypicie” — aż do całkowitej amortyzacyi rubla. Włościanin, wiedząc, że mu żyd winien, częściej chodzi do karczmy i więcej pije. Jeżeli więc weźmiemy pod uwagę, że cena w karczmie, co najmniej o 50% jest wyższą od normy (domieszka wody i zła miara) i dalej, że chłop pijący „za podatek” pije więcej, niż piłby
Strona:Antoni Potocki - Żyd w wiosce.djvu/2
Ta strona została przepisana.