w innych warunkach, to okaże się, że żyd nic tylko nie płaci wiosce owych 40 rs., lecz raczej za pomocą fikcyi ściąga z niej znaczniejsze zyski. Tak więc ten cały mechanizm ochronny, który może śmiało ujść za objaw genijalnej polityki nawet na wielkim świecie, spada całym ciężarem na wioskę.
Jest to jednak zaledwie szkielet tej kunsztownej budowy wyzysku, jaką wznosi żyd coraz szerzej i mocniej, rozrzucając na wieś swoje sieci. Bezwątpienia wódka jest główną jego siłą i większa część zysków dostaje mu się z szynkowania. W karczmie stale przesiaduje on sam, jego żona i córka, przyczem ciekawym jest ten podział pracy, jaki tu ma miejsce. Sam arendarz zajmuje się przeważnie „częstowaniem” gospodarzy — rzadko kto wyręcza go w tem, bo nie jest to czynność małej wagi.
Trzeba znać nałogi i „charakter” każdego, stan majątkowy i całokształt stosunków rodzinnych i gromadzkich, trzeba wiedzieć komu, kiedy i jak borgować — żyd-arendarz zna to wszystko i wyzyskuje ze zdumiewającą umiejątnością.
Córka zjawia się tylko przy przyjezdnych, szykuje nocującym pościel — i, wogóle, dla wioski małe ma znaczenie. Żona nie robi właściwie nic, lecz przenikliwie wgląda we wszystko, co się dzieje.
Karczma, w ten sposób urządzona, ma stanowczo wygląd karnego posterunku, operującego w ziemi nieprzyjaciół. Czasem, najbardziej obfitym w dobre „interesy” dla żyda, jest jesień. W tej porze kończy się większa część robót gospodarskich i napełniają się jako-tako śpichrze włościan; wtedy także przypada znaczna ilość świąt i obchodów, uroczystości wioskowych (dożynki, wieczornice) i rodzinnych (chrzciny, wesela). Każde trochę gromadniejsze zejście się włościan wymaga wódki — w jesieni też wieś wypija jej najwięcej. W tej porze oprócz zwykłych codziennych gości — pijaków — w karczmie bywa prawie cała wioska.
Strona:Antoni Potocki - Żyd w wiosce.djvu/3
Ta strona została przepisana.