darz w pewnych chwilach musi uciekać się do kredytu. Nieraz w czasie roboczym, nie mając gotówki, potrzebuje czegoś np. sierpa, kosy. Gdzież je weźmie, jeżeli nie u żyda? Żyd daje mu chętnie, a gospodarz bierze.
Ale żyd nie otworzy kredytu wtedy, gdy gospodarz za gotówkę bierze gdzieindziej, jest to zresztą fakt praktykowany w każdym handlu.
W ten więc sposób włościanin musi mieć ciągłe stosunki z żydem. Zmuszają go do tego, jak okoliczności zewnętrzne (rodzaj zajęcia, brak kredytu), tak i kunsztowność złożonego mechanizmu wyzysku, którym żyd przebiegle i wytrwale kieruje.
W karczmie zakłada on pierwszy posterunek, niby punkt oparcia do dalszych operacyj. Karczma daje mu zyski bezpośrednie z wódki, oparte jak wykazałem wyżej, na zdumiewających kombinacyjach. Dalej — staje się on stacyją centralną, zaopatrującą wioskę w co potrzeba — skupującą, przedającą i pośredniczącą, a zawsze z ogromnym procentem zysku.
Nareszcie — jako cement, gwarantujący trwałość budowy — zjawia się kredyt.
On ostatecznie daje szynkarzowi możność bezkarnego wyzysku, unieruchomiając wioskę w swych więzach.
Tak więc w ostatecznej analizie działalności żyda w wiosce, odróżniam jej trzy rodzaje: szynkowanie, pośredniczenie i lichwę — wszystkie trzy zasadniczo szkodliwe dla operowanych.
I co jest najbardziej znamiennym rysem tej gospodarki, to, że każda z trzech jej stron — służy za podstawę i gwarancyję dwóch drugich:
Niedaleko ztąd do wniosku, że żyd w wiosce jest siłą rozkładową, niszczącą, i że każdy objaw wyemancypowania z pod jego przemocy — winien być uważanym w życiu ludu, jako krok naprzód. Wywody te stosuję wszakże do okolicy, którą poznałem sam i jeszcze raz zastrzegam, że mają one o tyle ogólne znaczenie, o ile jednostajnymi są warunki bytu ludu wiejskiego.