Strona:Antoni Sznejder.pdf/4

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziéć, a sam w książkach nic znaléźć nie mógł, bo jeszcze wtenczas nikt Żołkwi nie opisał, przypadek zrządził, że od sług i mieszczan, do których się był udał, dowiedział się o archiwum Radziwiłłowskiem, czyli skarbcu zamkowym, jak go lud nazywał, gdzieś w kącie zarzuconym. Raz się już tam dostawszy, nie łatwo dał się wyprowadzić. Była to dla niego prawdziwa kopalnia złota, pierwsza jaką napotkał w życiu. Siedział w niéj całemi godzinami, wszystkie chwile, wolne od obowiązkowéj pracy, badaniom poświęcając. Przeglądał rękopisma, robił wypisy, nie jedno téż wyniósł, ratując od pleśni. Tu téż zaczął się wdrażać do paleografii, bez znajomości któréj stare pergaminy pozostają zagadką. Dopomagały mu w tych jego pracach studya historyczne i geograficzne, którym się zawsze z zamiłowaniem oddawał, jak niemniéj gruntowna znajomość języków, polskiego, ruskiego, łacińskiego i niemieckiego, z życia lub ze szkół wyniesiona. Opisał Żołkiew pod względem historycznym, archeologicznym i statystycznym, lecz rękopism ten wraz z innemi przepadł w r. 1849, jak również wiele cennych rzeczy, w skarbcu zdobytych. Zwiedzał okolice Żołkwi, składał materyały, a z zebranych przezeń już wtenczas licznych opisów korzystał przed rokiem 1848 p. Hipolit Stupnicki w swéj „Geografii Galicyi“ opisy zaś niektórych miast i znaczniejszych miejscowości po niemiecku, nabył z ręki trzeciéj nieznajomy autor z Lipska i użył ich przy wydaniu Encyklopedyi Meyera.

W kancelaryi pułkowéj zostawał p. Sznejder aż do roku 1848, a po kilkoletniem mimowolnem oderwaniu od wszelkiéj pracy, przeniósł się do Brodów, gdzie wówczas jego matka zamieszkiwała, ciężką chorobą i niedolą złamana. Daremnie się oglądał za jakiembądź chlebodajnem zajęciem. Nie zachwiał się jednakoż i matki nie opuścił, i pracy naukowéj nie przerwał. Rzucił się na prowincyą, rozpoczął wędrówki po kraju, by tam zarabiając pisaniem w dominiach[1], przy których w wielu miejscach chwilowo pracował, i sobie i rodzinie jakkolwiek dopomódz. Trwało to rok cały, nie bez pożytku dla nauki; przypatrzył się bowiem ludowi i krajowi, a wszystko zaraz notował. Udało się przytém nieraz wyciągnąć z za pieca jaką starą księgę, jakieś dawne szpargały, regestra lub listy. Nie obeszło się téż bez oglądania starych cerkwi, okopów, kurhanów i wykopalisk.

  1.