Strona:Antoni Sznejder.pdf/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Roku 1853, przeniósł się znowu do Żołkwi, bo go tam ciągle nęcił ów skarbiec zamkowy, ale go już nie zastał; gdzie i jak się podział, nie wiadomo. Tą razą dostawszy się do urzędu obwodowego, jako rachmistrz drogowy, z obowiązku służby często wyjeżdżał w dalsze okolice. Nigdy z podobnéj podróży nie wrócił z próżnemi rękami. Bodaj kilka liczb statystycznych lub jaką pieśń gminną, a musiał zawsze coś przywieźć. Zbiory jego poczęły się znów wzmagać; gromadził materyały do opisania Galicyi od najdawniejszych czasów.
W roku 1858 po raz trzeci opuścił Żołkiew i udał się do Lwowa, gdzie dotychczas przebywa. Zmuszony ciężką pracą po biórach zarabiać na życie, jeszcze ciężéj pracował w godzinach pozabiórowych. Wkrótce piwnice i strychy klasztorów, archiwa rządowe i prywatne, podobnież zakłady naukowe, ruiny wysokiego zamku, góry, sioła i lasy okoliczne, nie miały dla niego tajemnic. Potrafił téż zwiedzić odległe strony Galicyi, poznał Stanisławów, Tarnów, Trębowlę, Kraków, Zbaraż i inne miejsca. Od 1862 po 1864 pracował w administracyi, wychodzącego podówczas pod redakcyą J. Dobrzańskiego, Dziennika Literackiego, i było mu nieco już lepiéj, zwłaszcza, że w Dzienniku poraz pierwszy mógł wydrukować kilka prac swoich, a od roku 1865 po 1871 był znowu diurnistą przy wydziale krajowym. Praca i niewygody tak mu zdrowie zwątliły, iż nigdzie zająć stałéj posady niemógł. Pomimo tylu niepowodzeń, ani na chwilę nie upadał na duchu. Odmawiał sobie wszystkiego, każdy grosz obracając na pomnożenie swych zbiorów, nieraz przez cały dzień nic nie jadł, byle tylko kupić książkę lub jaki dawny dokument; z czasem téż jego

    Urzędami dominikalnemi czyli dominiami nazywano w Galicyi zarządy polityczne nad kilku gminami, lub jedną, gdy była wielką, zniesione 1856 r. Pryncypalną figurą w dominiach był mandataryusz, figura typowa, na którą zwykle pycha z głupotą się składały. On brał rekruta, on téż rządził policyą dozorującą wykonania różnych powinności.