Strona:Antychryst.djvu/110

Ta strona została przepisana.

Łódź, na której leżał, popchnięta przez burzę, zetknęła się z tratwą, na której nocą toczono rozmowę o Antychryście. Głupi Iwanuszka zdążył się wyspać, siedział na tymże miejscu co w nocy i tęż samą pieśń śpiewał. I muzyka, właściwie jakby widmo muzyki — tłumiona we mgle melodya menueta dochodziła zdala:

Porzuć strzały swe Kupido;
Już my wszyscy porażeni...

Dźwięki te mieszały się z ponurą przeciągłą pieśnią Iwanuszki, który, patrząc na Wschód — początek dnia, śpiewał o wiekuisty Zachodzie — końcu wszech dni:

Trumny wy trumny, kłody dębowe,
Wszystkim wy trumny domami wiecznymi.
Dzień k’ wieczorowi się kłoni.
Słońce idzie do Zachodu,
Siekiera już przy korzeniu,
Czas nadchodzi ostateczny.



III.

Na brzegu Newy, w pobliżu kościoła Najświętszej Panny, Pocieszycielki stroskanych, koło domu carewicza Aleksego, wznosił się dom carowej Marty Matwiejewny, wdowy po carze Teodorze Ale-