Strona:Antychryst.djvu/12

Ta strona została przepisana.

również wąska dziwnie wydłużona, wyciągnięta ku dołowi i zaostrzona, chorobliwa, jakby staroświecka, z żółatwą barwą skóry, jak u ludzi chorych na wątrobę; usta bardzo małe, nieomal dziecinne z żałosnym wyrazem; czoło niezwykle wielkie, okrągławe, niby wyłysiałe, otoczone wieńcem rzadkich, długich i prostych włosów czarnych. Takie twarze zdarzają się u nowicyuszów klasztornych i wiejskich sług kościelnych. Ale skoro uśmiechnął się, oczy jego jaśniały rozumem i dobrocią; twarz stawała się młodszą i piękniejszą, jakby oświecona wewnętrznem spokojnem światłem. W takich chwilach przypominał dziada swego, dobrotliwego cara Aleksego Michałowicza z czasów jego młodości.
Teraz w brudnym szlafroku i przydeptanych pantoflach na bosych rogach, zaspany, nieogolony, z pierzami we włosach, nie wyglądał wcale na syna Piotra. Odurzony jeszcze po wczorajszej pijatyce, przespał dzień cały i wstał niedawno przed samym wieczorem. Przez drzwi otwarte do przyległego pokoju widać było nieposłane łóżko z pomiętą olbrzymią pierzyną i z nieświeżą bielizną.
Na biurku, przy którem siedział, leżały w nieporządku zardzewiałe narzędzia matematyczne, stara potłuczona kadzielnica, fajka z pianki, woreczek z tytuniem, pudełeczko od pudru do włosów służące za popielnicę, stosy papierów i książek w wielkim nieporządku; między niemi no-