Strona:Antychryst.djvu/121

Ta strona została przepisana.

bólu zębów, zabrany przez Iwana Groźnego z pozostałości po synie jego, którego własnoręcznie zabił.
Około łoża w złocistym fotelu, podobnym do tronu carskiego i z wyrzeźbionym na poręczy orłem dwugłowym, siedziała carowa Marta Matwiejewna.
Jakkolwiek zielony, zdobny rysunkami piec silnie był ogrzany, chorowita, wrażliwa na zimno staruszka zakutana była w kabatek, podbity lisiurką. Ze złocistego kokosznika nad czołem sznury pereł się zwieszały. Twarz carowej nie była stara, ale martwa, jakby skamieniała, grubo nabielona i naróżowana wedle starodawnego obyczaju, przez co wydawała się jeszcze bardziej martwą; tylko oczy błyszczały życiem, ale wzrok był nieruchomy, jakby niewidzący: tak patrzą ptaki nocne podczas dnia. U stóp jej siedział jakiś mniszek i coś opowiadał.
Skoro wszedł carewicz z ciotką, Marta Matwiejewna łaskawie ich przywitała i prosiła, aby posłuchali opowieści pielgrzma bożego. Był to mały staruszek, z dziecinną prawie, wesołą twarzą, z głosem wesołym, również śpiewnym i przyjemnie dźwięczącym. Opowiadał o swych pielgrzymkach, o życiu klasztornem na górze Athos i w Sołowkach. Porównywując oba monastery, pierwszeństwo oddawał greckiemu przed rosyjskim.