Strona:Antychryst.djvu/132

Ta strona została przepisana.
2 maja.

Mieszkamy w dworcu księcia następcy Aleksego: dom dwupiętrowy, kryty słomą, na samym brzegu Newy. Miejsca tak mało, że prawie cała służba Jej Wysokości rozmieściła się w trzech sąsiednich domach, najętych przez Senat. W jednym z nich — ani drzwi, ani okien, ani pieca, ani mebli żadnych. Jej Wysokość zmuszona była urządzić go na swój rachunek i dobudować stajnię.
Wieczorem powrócił właściciel domu, niejaki Gideonów, służący u carewny Natalii; kazał wygnać naszych ludzi, a rzeczy na dwór wyrzucić. Potem jął wyprowadzać ze stajni konie Jej Wysokości i swoje wprowadzać. Księżna kazała rozebrać stajnię, aby ją przenieść na inne miejsce. Ale gdy koniuszy przyprowadził robotników, Gideonów posłał swoich ludzi, którzy ich zbili i wypędzili. Koniuszy groził, że się poskarży carowi, a Gideonów na to: »skarżcie się na zdrowie, a ja się przedtem jeszcze poskarżę«.
Najgorsze to, że jak on mówi, czyni to wszystko z rozkazu carewny. Ta carewna, stara panna, najzłośliwsze stworzenie w świecie. W oczy się czuli, a za plecami, za każdym razem, gdy wymawia imię Jej Wysokości, pluje i powtarza: »Ot, podła Niemka! Cóż ona sobie wyobraża? Trzeba jej jednak podciąć skrzydełka«.