Strona:Antychryst.djvu/144

Ta strona została przepisana.

Trudno prawdziwie rozstrzygnąć, czy większy on głupiec, czy niegodziwiec.
Biedna Karolina! — Jej Wysokość, która z dniem każdym okazuje mi coraz większą przyjaźń ponad moje zasługi, sama prosiła, abym ją tak zwała — biedna Karolina! Skoro zbliżyłam się do niej, rzuciła mi się w objęcia i długo nie mogła ani słowa wyrzec, tylko drżała cała. — Wreszcie rzekła, szlochając:
— Gdybym nie była brzemienna, gdybym mogła jakkolwiek powrócić do Niemiec, chętniebym tam żyła o chlebie i wodzie. Od zmysłów już odchodzę z rozpaczy, nie wiem już co czynię i mówię. Boga proszę, aby mię umocnił, aby mię rozpacz nie doprowadziła do czegoś okropnego.
Następnie dodała już cicho, płacząc ze zwykłą swą pokorą, która niekiedy więcej mnie w niej przestrasza, aniżeli wszelka rozpacz:
— Nieszczęsna ja ofiara rodziny, której nigdy pożytku żadnego nie przyniosłam — a sama umieram ze smutku powolną śmiercią.


∗             ∗

Płakałyśmy jeszcze obie, gdy nam dano znać, że trzeba już jechać na maskaradę. Połykając łzy, przywdziewałyśmy maski. Taki tu obyczaj: chcesz, nie chcesz, musisz się weselić gdy kazano.