Strona:Antychryst.djvu/146

Ta strona została przepisana.
6 maja.

Niespodziana zgoda. Zbliżywszy się do uchylonych drzwi od pokoju Jej Wysokości, zobaczyłam ją w zwierciadle, siedzącą na fotelu, a książę następca, nachylony nad nią, trzymał jej głowę obiema rękoma i całował ją w czoło z pełną szacunku czułością. Chciałam odejść, ale ona, zauważywszy mię też w zwierciadle: dała mi znak ręką. Zrozumiałam, że każe mi pozostać w sąsiednim pokoju. Biedaczka chciała widać pochwalić się swem szczęściem.
Der Mensch, der sagen, ich sie nicht lieb habe, lügt wie Teufel! Kto mówi, że Was nie kocham, łże, jak czart! — mówił carewicz, jak się domyśliłam z powodu jednej z tych niegodziwych plotek o Jej Wysokości, których tu mnóstwo krąży (oskarżają ją nawet, że zdradza męża). — Wierzę Wam, wiem żeście dobra, a ci co źle o Was mówią, nie warci waszego palca małego.
Wypytywał ją o jej sprawy, o nieprzyjemności, jakich doznała, o jej zdrowie i stan brzemienny — a wszystko to z takiem współczuciem w słowach, i w rysach jego twarzy tyle było rozumu i dobroci, że zdało się, zupełnie stoi inny człowiek przedemną. Oczom i uszom własnym nie wierzyłam, pomnąc na to, co wczoraj jeszcze w tym samym zdarzyło się pokoju.
Kiedy odszedł i pozostałyśmy same, Karolina powiedziała mi: Dziwny człowiek! Wcale nie taki,