Strona:Antychryst.djvu/179

Ta strona została przepisana.

zna na pamięć wszystkie praktyki nabożeństwa. Sam układa modlitwy dla żołnierzy.
Niekiedy podczas rozmów o sprawach wojennych i państwowych wznosi nagle oczy ku niebu, żegna się i z namaszczeniem, z głębi serca odmawia krótką modlitwę: »Boże nie bierz od nas łaski Twojej!« Albo: »Niech będzie o Panie łaska Twa z nami, którzy w Tobie ufność pokładamy«.
To nie obłuda. Prawdziwie wierzy on w Boga. Jak sam mówi, ufa w moc Boga Zastępów. Niekiedy wszakże wydać się może, że Bóg jego nie jest wcale Bogiem chrześciańskim, ale raczej starożytnym pogańskim Marsem, albo zgoła fatalnością — Nemezis. Jeśli był kiedykolwiek człowiek nie podobny zupełnie do chrześcianina, to jest nim Piotr. Cóż on ma wspólnego z Chrystusem? Jakaż może być łączność pomiędzy żelazem marsowem i liliami ewangelicznemi?
Obok nabożeństwa — błazeństwo.


∗             ∗

Czytałam bardzo ciekawą nową książkę, wydaną w Niemczech pod tytułem:
»Kurieuse Nachricht von der itzigen Religion J. K. M. in Russland Petri Aleziewiz und seines grossen Reiches, dass die selbe itzo fast nach Ewangelisch-Lutherischen Grundsätzen eingerichtet sei«.