Dowiedziałam się, że głowy martwe, sterczące na palach przy cerkwi Troickiej naprzeciw Senatu, są to głowy raskolników, straconych za to że nazywali cara Antychrystem.
Stary inwalid-żołnierz przychodzi do nas niekiedy do kuchni. Nędzne to stworzenie, jakby zjedzone przez mole, z trzęsącą się głową, czerwonym nosem i nogą drewnianą. Sam siebie nazywa szczurem magazynowym. Ugaszczam go nieraz tytoniem i wódką. Rozprawiamy o rosyjskich sprawach wojennych.
Śmieje się zawsze i mówi wesołemi przysłowiami: Służył żołnierz sto lat, wysłużył sto rzep; nasycił się krupami a upił wodami; szydłem goli się, dymem grzeje się. Powiada, że trzech ma doktorów: wódkę, czosnek i śmierć.
Wstąpiwszy prawie dzieckiem na naukę doboszowską, uczestniczył we wszystkich wyprawach od Azowa do Połtawy, a za nagrodę otrzymał od cara garść orzechów i pocałowanie w głowę.
Gdy mówi o carze, to cały jakby przeobraża się.
Dziś opowiadał o bitwie koło Czerwonej wsi.
Walczyliśmy dzielnie za dom Najświętszej Boga Rodzicy, za jego hosudarską Najjaśniejszą Wysokość i za wiarę chrześciańską, jeden za drugiego ginęliśmy. Zawołalim wszyscy wielkim gło-