Strona:Antychryst.djvu/189

Ta strona została przepisana.

spostrzegą, odmrażają nosy i uszy. Mówią, że w ciągu jednej nocy pomiędzy Petersburgiem i Kronsradem zmarzło na śmierć 700 robotników.
Na ulicach, nawet w samym środku miasta pojawiły się wilki. Tymi dniami nocą, koło mennicy, a zatem niedaleko od teatru, gdzie co tylko dawano Apollona i Dafnis, wilki napadły na wartownika. Drugi żołnierz przybiegł na pomoc, ale wraz z towarzyszem swym został opadnięty przez wilki i zjedzony. Także na wyspie Wasilewskiej, niedaleko od pałacu księcia Menszykowa, wilki w biały dzień zagryzły kobietę z dzieckiem.
Nie mniej od wilków straszni są rozbójnicy. Nic nie pomogą przeciwko nim rogatki, szlabany, wartownicy, stróże nocni. Co noc albo kradzież z włamaniem, albo grabież z zabójstwem.

30 listopada.

Zawiał wiatr zgniły, i wnet odwilż. Błoto nie do przebycia. Czuć je nawozem i zgniłemi rybami. Szerzą się choroby zaraźliwe.

4 grudnia.

Znów mróz. Gołoledź. Ślisko tak, że kroku stąpić niepodobna bez niebezpieczeństwa skręcenia karku. I takie zmiany przez całą zimę.