paczliwy wysiłek, próbując znów uciekać. Ale on schwycił mię za rękę, a ja zamarłam iście od strachu.
— A co złapała się Freilein — roześmiał się wesołym, dobrym uśmiechem. — Bądźcie nadal ostrożniejsi. Dobrze, że ja przeczytałem, a nie kto inny. No, ale ostry języczek u Mości panny, — istna brzytwa! Wszystkim się dostało, a jednak co tu taić, wiele prawdy w tem, co napisaliście, wiele, wiele prawdy! I chociaż czeszecie pod włos, jednak zaprawdę podziękować można.
Przestał się śmiać i z pogodnym uśmiechem, ścisnął mi rękę po koleżeńsku, jak gdyby w istocie dziękował za prawdę.
Dziwny człowiek — dziwni to w ogóle ludzie ci Rosyanie. Nigdy nie można powiedzieć, co powiedzą albo co zrobią.
Im więcej myślę, tem więcej wydaje mi się, że jest w nich coś, czego my Europejczycy nie pojmujemy i nigdy nie pojmiemy! Są oni dla nas jak mieszkańcy innej planety.
Gdy przechodziłam dziś wieczorem przez galeryę, carewicz usłyszał widać moje kroki, zawołał mnie i poprosił, abym zaszła do jadalni, gdzie siedział sam przy kominku. Posadził mnie w krześle naprzeciw siebie i począł rozmawiać ze mną naprzód po niemiecku, a potem po rosyjsku, tak