Strona:Antychryst.djvu/200

Ta strona została przepisana.

łaskawie, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi. Mówił wiele rzeczy ciekawych. Ale wszystkiego nie będę zapisywać: byłoby to niebezpieczne i dla mnie i dla niego. Oto kilka oderwanych myśli.
Najwięcej zdziwiło mnie, że wcale nie okazał się takim obrońcą staroświecczyzny, a wrogiem nowości, jak wszystkim się wydaje.
— Każdy stary chwali swą łysinę — powiedział mi przysłowie rosyjskie. — Nieprawość bardzo u nas w Rosyi zastarzała się. Trzeb aby chyba zburzyć całą budowlę i rozpatrzyć poszczególnie każdą belkę, aby oczyścić od dawnej zgnilizny...
Błąd cara w tem tkwi, że zbyt się spieszy.
— Ojcu zawsze spieszno. Łap, cap — i gotowe. A nad tem nie pomyśli, że co nagle, to po dyable. Przybił, poklepał, — ot i koło gotowe; — wsiadł i jedzie i rad, że dobrze. Obejrzał się raz — a tu wszystko się rozlatuje...

18 lutego.

Carewicz ma zeszyt, w którym wypisuje z Kroniki świecko-kościelnej Baroniusza ustępy, stosujące się, jak mniema, do ojca, do niego, albo do innych. Dał mi ten zeszyt do przejrzenia. Uwagi jego okazują umysł badawczy i swobodny. Z powodu niektórych zbyt cudownych legend dodaje w nawiasie: »porównać z tekstem greckim«, albo: »to wątpliwe«, »to nieprawdziwe«.