wem pogrzebowym. Trumnę wieziono na saniach. Za nią radca tajny Tołstoj niósł koronę, osypaną drogocennemi kamieniami.
Car na tym pogrzebie po raz pierwszy zniósł dawny ruski zwyczaj pogrzebowych płaczów i lamentacyj. Wzbronione było surowo, aby nikt nie śmiał głośno płakać.
Wszyscy szli w milczeniu. Noc była cicha. Słychać było tylko trzask palącej się smoły, skrzypienie nóg ludzkich po śniegu i śpiewy pogrzebowe. Ten pochód milczący wzbudzał jakowąś trwogę. Zdało się, że wszyscy suniemy po lodzie śladem umarłej sami jak martwi w czarny, wieczny mrok. Zdało się też, że w tej ostatniej carowej rosyjskiej Rosya nowa grzebie starą, Petersburg Moskwę.
Carewicz miłujący zmarłą jak własną matkę, wstrząśnięty był cały jej śmiercią. Widział w tej śmierci złą wróżbę dla siebie. Kilka razy podczas pogrzebu mówił mi cicho.
— Teraz się wszystko skończy.
∗
∗ ∗ |
Jutro rano wraz z baronostwem Lewenwold wyjeżdżam z Petersburga na Rygę i przez Gdańsk do Niemiec. To mój ostatni nocleg w domu carewicza.