Strona:Antychryst.djvu/244

Ta strona została przepisana.

kach: karakony z piwnic uciekały aż do spichrzów, myszy opuszczały magazyny mąki, carowej przyśnił się Petersburg cały w płomieniach, a taki sen zwiastuje potop. Jeszcze nie wyzdrowiawszy po połogu, nie mogła ona towarzyszyć mężowi na »assamble« i błagała go też, aby tam nie jeździł.
Piotr we wszystkich oczach czytał ten starodawny strach przed wodą, z którym daremnie przez całe życie wojował: »Czekaj zła od morza, biedy od wody — gdzie woda tam i bieda — i car wody nie uśmierzy«.
Ze wszech stron uprzedzano go o niebezpieczeństwie, co w końcu tak mu dokuczyło, że zabronił całkiem mówić o powodzi. Oberpolicmajstra Dewiera omal kijem nie wyłupił. Jakiś chłop całe miasto przestraszył przepowiednią, że woda pokryje wysoką olchę, stojącą na brzegu Newy, obok kościoła Trójcy. Piotr kazał zrąbać olchę i na tem samem miejscu ukarać chłopa chłostą, przy dźwięku bębnów i »z napomnieniami przekonywającemi« dla ludzi.
Przed assamblami przyjechał do cara Apraksin i prosił o pozwolenie urządzenia zebrania w głównym domu, a nie w skrzydle, gdzie zwykle się odbywało. Skrzydło to połączone było z budowlą główną za pomocą wązkiej, oszklonej galeryi, bardzo zagrożonej w razie nagłego wyniesienia się wody. Goście mogli być odcięci od schodów, wiodących do górnych komnat. Piotr zamyślił się,