Strona:Antychryst.djvu/259

Ta strona została przepisana.

niem, że najleniwszych chwytała chęć puścić się w pląsy.
W kontredansie angielskim dama każdej pierwszej pary wymyślała figury. Księżna Czerska pocałowała swego kawalera Piotra Tołstoja i ściągnęła mu perukę na nos, co powinny powtórzyć za nią wszystkie pary, a tancerz stać miał nieruchomo jak słup. Wszczęły się śmiechy, żarty, bawili się jak chłopcy szkolne, a Piotr wszystkich prześcigał w wesołości.
Tylko staruszkowie siedzący, jak przedtem w swoim kąciku słuchali wycia wichru, szeptali pomiędzy sobą, wzdychali i kiwali głowami.
— Płoche pląsy niewieście — mówił jeden z nich, przypomniawszy sobie naganę tańca w starodawnych księgach świętych — ludzi od Boga odwodzą i ściągają na dno piekła. Śmieszkowie pójdą na płacz nieustanny, pląsający powieszeni będą za pępek swój.
Car zbliżył się do staruszków i zapraszał ich do tańca. Napróżno wymawiali się różnymi niemocami: zadyszką, podagrą, łamaniem w kościach — car obstawał przy swojem i żadnych wymówek nie chciał słuchać.
Muzyka zagrała poważnego i śmiesznego »Grossfatera«. Staruszkowie — dano im naumyślnie najmłodsze i najżwawsze tanecznice — z początku zaledwie poruszać się mogli, potykali się i plątali, skoro jednak car zagroził im karą kielicha z okropną pieprzówką, poczęli pląsać nie gorzej