Strona:Antychryst.djvu/263

Ta strona została przepisana.

Damy w lekkich strojach balowych, przeziębnięte, szczękały zębami. Wreszcie Mons zszedł na dół szukać pomocy.
Na dole stangreci, brodząc w wodzie po kolana, wprowadzali do sali konie, które omal nie zatonęły w stajni. Pyski końskie odbijały się w zwierciadłach. Z sufitu zwieszały się i trzepotały na wietrze kawałki zerwanego płótna z »Podróży na wyspę miłości«. Nagie amorki rzucały się, jakby w trwodze śmiertelnej. Mons dał stangretom pieniędzy i dostał od nich latarnię, garniec wódki i kilka kożuchów baranich. Dowiedział się od nich, że z pawilonu nie ma już wyjścia, galerye zburzone; podwórze zalane wodą; im samym przyjdzie szukać ocalenia na poddaszu; oczekują łódek, ale widać nie doczekają się. Następnie okazało się, iż wysłane przez cara szalupy do pawilonu nie mogły dopłynąć; podwórze otoczone było wysokim parkanem, a jedyne w nim wrota zawalone zostały złomkami zapadającej się budowli.
Mons powrócił do siedzących na poddaszu. Światło latarni dodało im wiele odwagi. Mężczyźni wypili wódki. Kobiety zawinęły się w kożuchy.
Noc ciągnęła się bez końca. Dom pod nimi trząsł się cały od naporu fal, jak wątły statek przed rozbiciem. Nad nimi huragan, przelatując z rykiem wściekłym, jak stado zwierząt dzikich, to znów ze świstem i szelestem jak gromady ol-