Strona:Antychryst.djvu/292

Ta strona została przepisana.

płacz wielki w domu moim sprowadziłeś i mnie, ojca swego duchownego za brodę ciągnąłeś, czego Miłości Waszej czynić nie należało, przez bojaźń Boga żywego. Chociaż i grzeszny i występny jam jest — ale zawsze sługa najczystszego ciała i krwi Pańskiej. Obaj staniemy przed sądem Króla wszech królujących, w dzień przyjścia wtórnego, kiedy nie będzie obłudy, skoro osłabnie moc ziemska i car tam stanie jako jeden z ubogich.
Carewicz spojrzał na niego milcząc, ale z takim wyrazem już nie smutku i rozpaczy, lecz jakiejś martwej pustki, że O. Jakób zamilkł nagle. Zrozumiał, że nie czas teraz regulować stare rachunki. Był on w gruncie dobrym człowiekiem, miłował Aleksego jak brata.
— No, Bóg niech ci przebaczy — dokończył. — I ty druhu przebacz mnie grzesznemu — poczem dodał ze sercem spokojnem, zaglądając w oczy carewicza:
— Czemuś taki stroskany Aloszeńka?
Carewicz spuścił głowę i nic nie odpowiedział.
— A ja ci gościńca przywiozłem — rzekł O. Jakób, uśmiechając się z miną wesołą i tajemniczą. — List od matki. Byłem co tylko u zakonnic. Radują się tam wielce; były znów widzenia i głosy prorocze, zwiastujące, że wkrótce to się spełni.
Sięgnął do kieszeni.
— Nie trzeba — zatrzymał go carewicz — nie trzeba, lepiej nie pokazuj. Cóż z tego? I tak cię-