Strona:Antychryst.djvu/305

Ta strona została przepisana.

tematyczne, artyleryjne, fortyfikacyjne, porozkładane w komnacie, czyniły ją podobną do kajuty okrętowej. Na ścianach, wyłożonych ciemnem dębowem drzewem, wisiały krajobrazy morskie ulubionego Piotrowi mistrza holenderskiego, Adama Silo, »pożyteczne dla obznajmienia się ze sztuką okrętową«. Wszystkie te przedmioty od dziecinnych lat dobrze znane Aleksemu, budziły w nim mnóstwo wspomnień. Na arkuszu gazety holenderskiej leżały okrągłe żelazne okulary z oprawą, obwiniętą niebieską jedwabną nitką dla ochronienia od tarcia nosa, obok czapeczka nocna z białej bawełny z kutasem z zielonego jedwabiu, który Aleksy oberwał niegdyś, bawiąc się nim, ale ojciec nie rozgniewał się wtedy i porzuciwszy ukaz, który pisał, wziął się do przyszywania go.
Za stołem zawalonym papierami Piotr siedział w starym, skórzanym fotelu z wysokiem oparciem obok napalonego do żaru pieca. Ubrany był w niebieski, zużyty, wyblakły chałat, który carewicz widział na nim jeszcze przed bitwą połtawską, i rozpoznał na nim łatę odmiennego koloru, przyszytą w miejscu, wypalonem przez ogień fajki. Pod chałatem miał car czerwoną kamizelę z białymi kościanymi guzikami; jeden z nich do połowy był złamany; Aleksy poznał go i liczył pozostałe, jak to czynił zawsze nie wiedzieć dlaczego podczas długich upominających przemówień ojca; spodnie ubranie cara było z grubego sinego sukna, na nogach miał stare przyde-