wielem cię za to strofował, i nietylko strofował, lecz i bijał; przy tem widzisz, jako od lat tylu prawie nie mówię z tobą. Ale wszystko to bez skutku, wszystko na próżno i nic czynić nie chcesz, tylko w domu przesiadujesz i zabawie się oddajesz. Wszystko to na przekór mi czynisz. Albowiem z jednej strony carską masz w sobie krew rodu wysokiego, z drugiej zasię — myśli niskie i sprośne, jakby ostatni z chłopów, i przestajesz z ludami, od których nic się nie nauczysz, okrom złych i grubych obyczajów. A czem wywdzięczasz się rodzicowi twojemu? Pomagasz-li mi w moich tak ciężkich trudach i troskach? Nic takiego nie czynisz, jako to wszystkim wiadomo. Raczej nienawidzisz spraw moich, które ja dla ludzi narodu mego działam, a ty po mnie stałbyś się onych burzycielem. Wszystko to rozważając z troską wielką i widząc, że niczem cię do dobra skłonić nie zdołam, postanowiłem oznajmić ci mój ostateczny testament i poczekać, czy się szczerze nie poprawisz. Jeśli poprawy w tobie nie ujrzę, to wiedz, że...
Na tem słowie zakaszlał się długim, męczącym kaszlem, który pozostał mu po chorobie. Twarz mu poczerniała, oczy wyszły na wierzch, pot wystąpił na czoło, żyły nabrzmiały. Zadyszał się, i od gwałtownych a próżnych wysiłków odchrząknięcia jeszcze bardziej się dusił, jak małe dzieci nie umiejące kaszleć. W tej mieszaninie dziecięctwa ze starością było coś śmiesznego i strasznego zarazem.
Strona:Antychryst.djvu/309
Ta strona została przepisana.