Strona:Antychryst.djvu/326

Ta strona została przepisana.

sprośnemi przekleństwami i z zapachem siwuchy wznosił się ku pałacom carskim i napełniał je duszący smród, od którego mdłości ogarniały i serce ściskało się żałością śmiertelną.
Podniósł oczy w górę ku sklepieniu. Wymalowane tam były kręgi niebieskie: księżycowy i słoneczny, a także anioły służące gwiazdom i wszelkie inne twory Boże, i Chrystus Emmanuel, siedzący na tęczy niebieskiej z kołami o wielu oczach, w lewej ręce trzymający kielich złoty, w prawej berło, na czole swem mający koronę siedmiogranną. Na złotem tle malowidła widniał napis: »Przedwieczne Słowo Ojca, będące obrazem Boga i wiodące stworzenie od niebytu do bytu, pokój daj Kościołowi twemu, zwycięstwo wiernemu carowi«.
A z dołu dochodziła piosnka:

Matka skacząc mię rodziła
Ochrzcili mię w carskim szynku.

Carewicz odczytał napis w kręgu słonecznym: »Słońce pozna zachód swój i stanie się noc«.
I słowa te proroczo odezwały się w jego duszy i starodawne słońce carstwa moskiewskiego poznało zachód swój w ciemnych moczarach czuchońskich, w zgniłej pluchocie jesiennej — i stała się noc — nie czarna, a straszliwa biała noc petersburska. Zmierzchło słońce starodawne; poczerniało złoto korony i klejnotów Monomacha od