Strona:Antychryst.djvu/36

Ta strona została przepisana.

miast miłować, czytadinka — zamiast mieszczanka.
Tołstoj liczył lat 70, ale wyglądał nie więcej jak na 50. Uprzejmością dla dam przewyższał wszystkich młodych służebników Wenery. Aksamitna miękkość ruchów, cichy aksamitny głos, aksamitny delikatny uśmiech, aksamitne dziwnie gęste i czarne, pono uczernione nieco brwi: cały aksamitny, a z żądłem ukrytem, mówiono o nim. I sam Piotr, żywiący zwykle zaufanie do »swych ptaszków«, mawiał, że kto ma do czynienia z Tołstojem, powinien trzymać kamień za pazuchą. Na sumieniu tego wytwornisia była niejedna sprawa ciemna, zła, a nawet krwawa. Umiał on jednak zręcznie końce skryć w wodę.
Ostatnie gwoździe zgięły się; drzewo zatrzeszczało; podniosła się wierzchnia pokrywa i skrzynka stanęła otworem. Naprzód otaczający ujrzeli coś szarego, żółtego, przypominającego pył nadgniłych kości w grobie. Były to wiórki sosnowe, opiłki, wojłok i wełna, okrywające posąg.
Piotr usunął je i dotknąwszy marmurowego ciała bogini zawołał radośnie:
— Otóż i ona!
Tymczasem topiono ołów dla spojenia żelaznych klamr, któremi posąg miał być przymocowany do swej podstawy. Architekt Leblond uwijał się, przygotowując rodzaj dźwigni z drabinkami, sznurami i blokami. Wprzód jednak trzeba było rękoma wyjąc posąg ze skrzyni.