Strona:Antychryst.djvu/369

Ta strona została przepisana.

że Bóg zwraca mię na tę drogę. A i śniło mi się, żem cerkiew budował, co znaczy — podróż odbyć.
I ziewnął.
— Nie jeden człek — zauważył Afanasicz szukał ocalenia w ucieczce, ale u nas w Rosyi tego nie bywało i nikt o tem nie słyszał...
Wprost z domu udał się carewicz do Menszykowa i oznajmił mu, że jedzie do ojca. Książę mówił z nim łaskawie. W końcu zapytał:
— A gdzie zostawisz Afrosinię?
— Wezmę ją do Rygi, a porem odeślę do Petersburga — odpowiedział carewicz, nie myśląc prawie o tem, co mówił; potem sam się zadziwił tej swojej bezwiednej chytrości.
— Dlaczego odsyłać? — rzekł książę, patrząc mu prosto w oczy. — Lepiej weź ją ze sobą.
Gdyby carewicz uważniej słuchał, zdziwiłby się bardzo. Menszykow nie mógł nie wiedzieć, że synowi, mającemu dać dowód swej poprawy w obozie ojca i kształcić się w sztuce wojennej, nie bardzo przystoi przybywać tam z rozpustną dziewką Afroską. Cóż miały znaczyć te słowa: Skoro się dowiedział o niej później Kikin, namawiał carewicza, aby podziękował księciu listownie za tę radę. »Może być — mówił — że ojciec znajdzie list u księcia i poweźmie podejrzenie, iż ci pomagał w ucieczce«.
Na pożegnanie Menszykow polecił mu zajść do senatu, gdzie miał mu być wydany paszport i pieniądze na drogę.