Strona:Antychryst.djvu/394

Ta strona została przepisana.

przeżywając przytem nieraz własne wrażenia. Jakkolwiek Ezopek tęsknił do Rosyi, do ruskiej łaźni i wódki, widać było, że podobnie jak carewicz polubił ziemię cudzą niby rodzoną, polubił Rosyę wraz z Europą nową wszechświatową miłością.
— Droga przez góry Alpejskie przykra i trudna — opisywał przeprawy swoje przez Alpy. Wązka droga niezmiernie. Z jednej strony — góry wysokością do obłoków podobne, a z drugiej strony — przepaście głębokie, w których bystro spadające wody wydają szum jak we młynie. Widok tych głębokości przywodzi na człowieka trwogę wielką. A na tych górach zawsze śnieg leży, ponieważ promienie słoneczne nie przenikają pomiędzy nie... a skoro zjechaliśmy z gór na górach jeszcze zima, a na dole lato piękne. Po obu stronach drogi winogrady, cytryny, pomarańcze. Cała Italia istny ogród, jako raj boży. A u stóp gór zbudowane domy pańskie, ozdobną architekturą, co je willami zowią. I ogrody dookoła, kwiaty, trawy nasadzone w doniczkach, piękny widok czyniące. I różne w tychże ogrodach fontanny i posągi tak chłopów, jak dziewek marmurowe: Jowisz, Bachus, Wenus i wszelkie bogi pogańskie cudnej roboty, jako żywe.
O Wenecyi opowiadał takie cuda, że Eufrozyna wierzyć im nie chciała i mięszała nieraz Wenecyę z grodem Lodowym, o którym bajki ruskie prawią.