Strona:Antychryst.djvu/406

Ta strona została przepisana.

dzi z powodu niegodnej carowej a także przewrotnych faworytów, z powodu zbezczeszczenia kościoła i starych obyczai, i za to też, iż nie szczędząc ni pieniędzy ni krwi, jest on tyranem i wrogiem ludu«.
— Wrogiem ludu? — powtórzył carewicz, pomyślał nieco i wykreślił te słowa: wydały mu się kłamliwemi. Widział przecież, że ojciec miłuje lud, chociaż miłowanie jego sroższe jest nieraz od wszelkiej nieprzyjaźni! Kogo miłuje, tego i bije. Oj lepiej, by mniej tej miłości. Toż jego, syna także miłuje. Gdyby go nie miłował, nie męczył by tak. I teraz, jak zawsze, odczytując słowa swego listu, czuł Aleksy, że jakkolwiek ma słuszność wobec ojca, ale nie zupełną słuszność, a drobna tylko granica oddzielała »tę nie zupełną słuszność« »od zupełnej niesłuszności«, i czuł, że tę granicę w swoich oskarżeniach wciąż przekracza. Jak gdyby każdy z nich miał swoją własną prawdę i te dwie prawdy były na wieki sobie przeciwne i wrogie. Jedna musiała koniecznie zniszczyć drugą, ale ktokolwiek zwycięży, zwycięzca będzie winnym, zwyciężony ofiarą.
Wszystkiego tego, w słowach, sam przed sobą nie mógłby wypowiedzieć, a tembardziej przed drugimi. I któż go zrozumie, kto mu uwierzy! Któż, krom Boga samego, może być sędzią, między ojcem i synem?
Położył list na stole z ciężkiem uczuciem, z ukrytą chęcią zniszczenia go, i począł się przy-