Strona:Antychryst.djvu/42

Ta strona została przepisana.

nych beczek z kardynałami Wszechbłazeńskiego Soboru, siedzącymi wierzchem, każdy na jednej beczce, z silnie przywiązanymi nogami, aby nie wpadli w wodę. Tak płynęli para za parą, głośno trąbiąc w krowie rogi. Za nimi ukazała się cała tratwa z takichże beczek złożona, z ogromnym umieszczonym na nich sądkiem piwa, w którym na misce drewnianej, jak na łódce, pływał kniaź-papież, arcybiskup bożka Bachusa, sam Bachus zaś siedział na brzegu sądka.
Przy trymfalnych dźwiękach muzyki cała ta flotylla zwolna przybliżała się do ogrodu letniego i zatrzymała się przy średniej galeryi, na którą wstąpili bogowie.
»Neptunem był trefniś carski, stary bojar Semen Turgieniew; dziewki dworskie wyobrażały Syreny, z długiemi ogonami rybiemi, które wlokąc się z tyłu, zakrywały całkiem nogi. Trytonami byli chłopcy stajenni admirała Aprazma; Satyrem, towarzyszącym Bachusowi, Francuz, tancerz nadworny księcia Menszykowa, który czynił takie zgrabne skoki, jakby istotnie na krótkich stąpał nóżkach. Bachus, ubrany w skórę tygrysią, w wianku ze szklanego winogradu, z kiełbasą w jednej ręce i kielichem w drugiej, przedstawiany był przez dyrektora chóru nadwornego, Konona Karpowa, odznaczającego się niezwykłą tuszą i czerwonem obliczem. Dla nadania bardziej naturalnego wyglądu buchusowego, po-