Strona:Antychryst.djvu/440

Ta strona została przepisana.

żyć jakie kondycye, mam także pełnomocnictwo ich wysłuchać. Ręczę, ze ojciec na wszystko się zgodzi. Zezwoli na małżeństwo z Eufrozyną. Niech Wasza Cesarska Wysokość rozważyć to wszystko zechce. Noc radę przyniesie. No, a my jeszcze pomówić o tem będziemy mogli. Nie widzimy się przecież po raz ostatni...
— Nie mamy poco mówić ze sobą, ani widzieć się ze sobą nie mamy powodu. Długo tutaj zostać zamierzasz?
— Mam rozkaz — odrzekł Tołstoj cicho i spojrzał na carewicza tak, że mu się zdało, jakoby z oczu Tołstoja patrzył na niego wzrok ojca — mam rozkaz nie wyjeżdżać stąd, zanim carewiczu, ciebie ze sobą nie wezmę. Gdybyś ty zaś stąd wyjechał, w ślad za tobą iść mam.
Później dodał jeszcze ciszej:
— Ojciec nie ustąpi, póki cię mieć nie będzie żywego czy martwego.
Dziki zwierz pokazał pazury. Ale tylko na chwilę. Tołstoj cofnął się, złożył przed carewiczem pokłon głęboki, chciał nawet ucałować jego rękę, czego jednak Aleksy nie dopuścił.
— Najmiłościwszego Pana mojego, wierny i uniżony sługa!
Wyszedł z Rumiancowem temi samemi drzwiami, któremi przyszli.
Carewicz odprowadził ich spojrzeniem i długo spoglądał nieruchomym wzrokiem na te drzwi,