Rumiancew dowiedział się od Ezopka wiele rzeczy ciekawych i potwierdzających to wyobrażenie, jakie miał Tołstoj o nadzwyczajnej miłości carewicza do Eufrozyny.
— Dziewka ta usidliła go tak miłością i konfidencyą wspólnego życia, że dziś ma nad nim władzę przemożną. Odezwać się przy niej nie śmie. Co mu każe, robi. Chce się z nią żenić i gdyby tu popa znaleźli, dawnoby już było po ślubie.
Opowiedział także o swej schadzce z Eufrozyną urządzoną staraniem Ezopa i Weinharta w tajemnicy przed carewiczem i w czasie jego nieobecności.
— Osoba wspaniała pod każdym względem. Włosy ma tylko ryże. Na pozór spokojna, zda się trzech zliczyć nie umie, a w gruncie rzeczy szczwana jak lis. Wiadomo: cicha woda brzegi rwie.
— A jak ci się wydaje — zapytał Tołstoj, w którego głowie nagle powstała myśl nowa — miałaby skłonność do miłostek?
— To jest, żeby naszego zwierza w rogi wystroić? — uśmiechnął się Rumiancew. — Jak i wszystkie baby, z pewnością miłostkom rada. Ale z kimby...
— A chociażby z tobą, Aleksandrze Iwanowiczu. Nie bój się, na takiego chwata, jak ty, żadna się wzdragać bardzo nie będzie! — chytrze uśmiechnął się Tołstoj.
Strona:Antychryst.djvu/447
Ta strona została przepisana.