Strona:Antychryst.djvu/469

Ta strona została przepisana.

pozwolisz, Miłościwy Panie, raczysz może w liście swym do mnie, przy innych sprawach o tem napisać, bym mógł mu to pokazać, ale do rąk nie dawać. A jeśli Wasza Cesarska Mość orzecze, że tak być nie powinno, może w takim razie najlepiejby było zrobić mu jednak nadzieję, że dokonać tej rzeczy należy nie w cudzem, ale w swojem własnem państwie, by tą nadzieją ożywiony, jechał do Waszej Cesarskiej Mości bez najmniejszego wątpienia. Racz także, Panie Miłościwy, wiadomość o powrocie syna czas jakiś w tajemnicy utrzymać: gdyby bowiem wieść o tem się rozgłosiła, może to niebezpiecznem o tyle się okazać, że ktoś, komu ten powrót nie po myśli, listem carewicza przestraszy i (czego nie daj Boże!) do zmiany postanowienia go nakłoni. Racz także, Najjaśniejszy Panie, na ręce nie przysłać ukaz do komendantów wojsk twoich, by, jeśli tego w drodze zajdzie potrzeba, konwoju nam udzielali.
»Mamy zamiar wyjechać z Neapolu tego miesiąca października, dnia 6 lub 7. Przedtem jednak carewicz jechać chce do Baru, by pokłonić się relikwiom św. Mikołaja. Tam i my z nim pojedziemy. Prócz tego drogi w górach bardzo złe, tak, że nawet nie stając nigdzie, trudno podróż tę prędko odbyć. A przytem dziewka ta czwarty czy piąty miesiąc brzemienna i ta okoliczność podróż naszą przedłużyć może, bo on z jej powodu zwłokę będzie nakazywał: niepodobna bowiem opisać, jak ją miłuje i jaką pieczą ją otacza.