Strona:Antychryst.djvu/473

Ta strona została przepisana.

na coraz to wyższe szczeble dostojeństw społecznych wspinać się będą potomne pokolenia, to wspomną wtedy Piotra Andrejewicza! Odpuść więc, Panie, sługę twego w pokoju!
Myśli te przepełniły serce jego dziecinnem prawie weselem. Poczuł się młodym, jakby mu kto lat czterdzieści ujął. Miał ochotę puścić się w pląsy, jak gdyby — niby bogowi Merkuremu — wyrosły mu skrzydła u rąk i nóg.
Trzymał wosk nad płomieniem świecy. Płomień drżał, a cień ogromny łysej czaszki — Tołstoj zdjął na noc perukę — odbijał się na ścianie czarną plamą. Tołstoj w radości serca śpiewać począł ulubioną piosenkę:

Porzuć strzały, o Kupido
Wszyscyśmy już urażeni
Strzałami miłości,
Złotemi twemi strzałami.
Wszyscy miłości poddani.

W liście, który Tołstoj wysłał do cara, pisał carewicz:
»Najmiłościwszy Panie i Ojcze mój!«
»Pismo Twoje łaskawe, Ojcze mój, wręczyli mi panowie Tołstoj i Rumiancew, wraz zaś z nim ustne od Ciebie zaręczenie, że przebaczysz mi — niegodnemu twej miłości — wszystkie winy, jeźli rozkazu twego usłucham i do Ciebie powrócę. Za co ze łzami dziękuję, do nóg Twoich upadam