Strona:Antychryst.djvu/48

Ta strona została przepisana.

wymyślał na owe wesołe miejsce i zwał go błotem czartowskiem. Zresztą od dawna już zdało się carewiczowi, że Fedoska wyśmiewa się z cara nieomal jawnie, ale tak zręcznie i subtelnie, że tego nikt nie zauważył prócz niego, Aleksego, z którym za każdym razem w podobnych okolicznościach Fedoska spotykał się spojrzeniem »szybkiem, chytrem i jak gdyby współczującem«.
Piotr, jak zwykle, krótko odpowiedział na ceremonialne przemówienia.
— Pragnę wielce, aby lud cały poznał, co Bóg dla nas uczynił. Nie trzeba i na przyszłość ustawać, lecz pracować dla dobra powszechnego, które Bóg oczom naszym ukazał.
I zawiązał znów rozmowę prywatną. Mówił po holendersku — aby i cudzoziemcy mogli go zrozumieć — o poglądzie, który słyszał niedawno od filozofa Leibnitza i który bardzo mu się podobał. Był to pogląd na »krążenie nauk«, które wraz ze wszystkiemi sztukami miały się zrodzić w krajach Wschodu i Grecyi, następnie przeszły do Italii, potem do Francyi, do Niemiec, a na koniec przez Polskę do Rosyi. Teraz przyszła nasza kolej. Przez nas powrócą znów nauki do Grecyi i na Wschód, do pierwotnej swej ojczyzny, okrążywszy w swym biegu świat cały.
— Owa Wenus — zakończył Piotr już po rosyjsku z właściwą sobie dobroduszną prostotą, a zarazem emfazą, wskazując na posąg — owa Wenus przybyła do nas z Grecyi. Już pługiem