Strona:Antychryst.djvu/63

Ta strona została przepisana.

Ludzie przerażeni biegli sami, nie wiedząc dokąd, trącali się, padali, cisnęli jeden drugiego. Ktoś wołał rozpaczliwie: cudowny Mikołaju, święta Matko Boża!! Zmiłuj się nad nami!
Piotr wypuściwszy z rąk obraz, rzucił się szukać carowej.
Płomień przewróconego trójnoga gasnąc, wybuchnął po raz ostatni, wydłużonym rozdwojonym na końcu jak żądło żmii, niebieskawym językiem oświecając oblicze bogini. Wśród burzy mroku i przerażenia ono tylko pozostało spokojne.
Ktoś przydeptał na ziemi leżący obraz. Aleksy schyliwszy się, aby go podjąć, usłyszał jak drzewo trzasło. Obraz pękł na dwoje.