Strona:Antychryst.djvu/65

Ta strona została przepisana.

łodzi, galer, tratew, stały dębowe tratwy carewicza Aleksego, spławione z kraju Niżegorodzkiego do Petersburga dla doków admiralicyi. W noc święta Wenery na jednej z tych tratew siedział stary flisak, przyodziany w kożuch barani, pomimo gorącej pory roku, i obuty w łapcie. Zwano go głupim Iwanuszką i poczytywano za pół szaleńca, pół świętego. Już od trzydziestu lat, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok czuwał aż do pierwszego piania koguta w oczekiwaniu przyjścia Chrystusa, śpiewając zawsze tę samą piosnkę »grabarzy«.
Siedział tuż nad wodą na śliskich balach drzewa, zgięty w pół, obejmując własne kolana, i patrzał zawsze w tem samem oczekiwaniu na świtające pośród czarnych chmur zielono-złociste przebłyski nieba. Nieruchomy jego wzrok i nieruchome oblicze pełne były trwogi i nadziei. — Śpiewał przeciągłym, tęsknym głosem:

Trumna z drzewa sosnowego
Dla mnie już jest wyciosana.
Redę sobie w niej spoczywać,
Głosu trąby oczekiwać;
Anioły boże zatrąbią,
W trumnach zmarli się obudzą,
Pójdę wtedy na sąd boży.
A do Boga dwie są drogi,
Szerokie i długie: Jedna droga prowadzi