Strona:Antychryst.djvu/69

Ta strona została przepisana.

— O Boże! Boże! — ciężko znów ktoś westchnął.
— Widzisz, jako upadł za dni naszych ród carski.
Powstał spór o Piotra: czy Niemiec jest, czy Szwed, czy żyd.
— A czort jego wie, kto on taki! Czy wiedźmia go w moździerzu wysiedziała, czy w łaźni z wilgotności się zrodził; a to tylko widno, że chytry czarownik — odezwał się zbiegły majtek, Budłow, człowiek lat 30, z twarzą intelligentną, niegdyś zapewne piękną, teraz oszpeconą czarnem piętnem katorżnika na czole i wyrwanemi nozdrzami.
— Ja to ojcowi moi wiem dobrze wszystko o hosudarze — rzekła Witalia. — Słyszałem o tem na Kerżeńcu od starej jednej baby żebrzącej; a i zakonnice z Woznieseńskiego klasztoru tak samo o nim powiadały. Kiedy nasz car pobożny Piotr Aleksiewicz za morzem był w niemieckiej ziemi i chodził po niej, udał się do kraju Stekolnego, a w niemieckiej ziemi nad stekolnem państwem króluje panna — a ta panna, zwymyślawszy cara, na rozpalonym piecu posadziła, a potem w beczce z gwoździami zakuła i na morze puściła.
— Nie, nie w beczkę zamknęła — ktoś poprawił — a w wieży zamurowała.
— W wieży, czy beczce, a przepadł bez wieści — ani słuchu o nim. A na jego miejsce przyszedł stamtąd też z za morza żyd przeklęty z po-