Strona:Antychryst.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

— Jedno takie pismo niedawno podrzuciłem w przedsionku cerkwi Symeona — odpowiedział Dokukin. — Znaleźli je, ale spalili i carowi nie oddali. A tę modlitwę chcę przybić na murze cerkwi św. Trójcy koło dworca carskiego, aby wszyscy, co ją czytać będą, wiedzieli, co w niej jest i donieśli o tem Jego Carskiej Wysokości. A wszystko to napisałem ku poprawie, iżby kiedyś wszedłszy w siebie poprawił się jego carski majestat.
— Oszust! — przemknęło znów w głowie Aleksego. — A może i denuncyat? Czort mnie skusił zadawać się z nim.
— A czy wiesz ty Łarion — rzekł carewicz patrząc mu prosto w oczy — czy wiesz ty, że o tem twojem buntowniczem pisaniu, ja z obowiązku synowskiego i obywatelskiego donieść powinienem carowi-ojcu? A wedle ustawy wojskowej art. 20-go: Kto przeciwko Jego Wysokości buntowniczem słowem zgrzeszy, życia ma być pozbawion i odcięciem głowy ukaran.
— Wola twoja carewiczu. Ja i sam myślałem stanąć z tem pismem przed carem, aby dobrowolnie za słowo Chrystusa pocierpieć.
Powiedział to z taką samą prostotą, jak poprzednio o łapówkach. Carewicz uważniej jeszcze spojrzał na niego. Przed nim stał zawsze tenże pospolity urzędniczek z temże samem nudnem obliczem i chłodnem mętnem spojrzeniem. Tylko gdzieś w głębiach oczu znów coś się poruszyło z powolnem wysiłkiem.