Strona:Antychryst.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Ta Kilikia w dzieciństwie już zachorowała od uroku złego. Raz, jak sama opowiadała, nalała jej kapuśniaku do miski zła macocha i podając mruczała: łykaj sobie, czort z tobą. — W trzy tygodnie potem Kilikia zachorowała i słyszała jak w wątrobie coś jej warczało niby szczenię; to warczenie wszyscy słyszeli i odtąd w wątrobie ma opętanie dyabelskie i mówi różnemi mowami ludzkiemi i zwierzęcemi. Sadzali ją do więzienia wedle ukazu carskiego o opętanych, sądzili, badali, bili pletnią. Ona obiecywała przy świadkach i za podpisem własnem, jako nadal krzyczeć nie będzie, pod grozą kary knutu, więzienia i zsyłki do ciężkich robót. Ale pletnie nie pomogły, dyabła nie wygnały i Kilikia wciąż krzyczała. I teraz powtarzała: Oj ciężko, ciężko!...i śmiała się i płakała, szczekała jak pies, beczała jak owca, skrzeczała żabim głosem, kwiczała świńskim i różne inne głosy z siebie wydawała. Znajdujący się na tratwie pies, rozbudzony tymi krzykami, wyszedł z budy i podjąwszy pysk ku górze w stronę ogni sztucznych zawył przeciągle i żałośnie. Wycie psa zlało się z krzykami opętanej w jeden głos straszliwy.
Oblali wodą Kilikię. Starzec nachyliwszy się nad nią odmawiał zaklęcia na wygnanie dyabłów. Na koniec ucichła i zasnęła martwym, twardym snem.
Ognie sztuczne zagasły. Węgle w ognisku na tratwie słabo tlały. Mrok nastał. I nic się nie